13. Festiwal Wiolinistyczny im. Bronisława Hubermana
Szanowni Państwo,
Drodzy Melomani
W roku 2021 ze względu na niepewność związaną z powracającą pandemią, międzynarodowe święto wiolinistyki – Festiwal im. Bronisława Hubermana, rozłożono na cały ostatni kwartał nadając mu nazwę „Dziedzictwo Hubermana”. Odbyło się kilka niezwykłych koncertów, podczas których prezentowaliśmy wybitnych światowych i polskich wirtuozów wiolinistyki.
Solistką podczas inauguracji festiwalu była wschodząca gwiazda światowej wiolinistyki, Nancy Zhou, która przyjechała specjalnie na jeden tylko koncert do Polski, właśnie do Częstochowy. Młoda artystka zwyciężyła w jednym z najbardziej prestiżowych konkursów skrzypcowych na świecie – Isaac Stern International Violin Competition w Szanghaju, co otworzyło jej drogę do najbardziej renomowanych estrad muzycznych.
Kolejnym koncertem cyklu był występ znakomitego polskiego skrzypka, Kuby Jakowicza. Reprezentuje on drugie już pokolenie wiolinistów. Jego ojciec to także wybitny skrzypek, profesor Krzysztof Jakowicz. Kuba odziedziczył po ojcu niezwykłą muzykalność, która połączona jest ze znakomitą techniką i olbrzymią swobodą wykonawczą. Niezwykły był program koncertu na który złożyły się dwa cykle „Czterech pór roku” – Astora Piazzolli i Maxa Richtera. Piazzolla napisał swój cykl w typowym dla siebie stylu. Są to cztery zróżnicowane emocjonalnie tanga, oddające znakomicie energię i nostalgię poszczególnych pór roku. W zupełnej kontrze stoją „Cztery pory roku” Maxa Richtera. To kompozycja z pogranicza muzyki współczesnej, ambientu i minimalizmu. Modny ostatnio także w kręgach niezwiązanych z tak zwaną muzyką poważną Max Richter dokonał niezwykle udanej aranżacji słynnego dzieła Antonio Vivaldiego. Dzięki tej rekompozycji – bo taki jest tytuł dzieła: „Four Seasons – recomposed by Max Richter”, poznajemy najbardziej charakterystyczne motywy Vivaldiego, które pojawiają się w zupełnie nowej oprawie harmonicznej i rytmicznej. Są minimalistycznie wydłużone i stają się przez to wręcz transowe. Hipnotyczny charakter utworu powoduje że niezwykle zapada on w pamięć i spowodował, że od samej premiery utwór stał się niezwykle popularny.
Wykonanie Kuby Jakowicza było niezwykle wirtuozowskie, muzyka Piazzolli została zagrana z wielką swobodą i pasją a Richter emanował spokojem i transowym minimalizmem. Artysta udowodnił, że jest skrzypkiem na najwyższym międzynarodowym poziomie a publiczność nagrodziła go owacjami na stojąco.
Kolejny koncert wzbudził olbrzymie emocje słuchaczy. Do Polski przyjechał po raz pierwszy artysta, który uważany jest za absolutnego geniusza wirtuozerii skrzypiec, porównywany do samego Niccolo Paganiniego. Muzyk gra na przebudowanym przez siebie modelu skrzypiec a jego estradowy image jest charakterystyczny z powodu pryzmatycznych okularów. Zostały one przez niego skonstruowane aby wspomagać koncentrację podczas występów. To słynny Roman Kim, którego filmy na portalu YouTube, w których wykonuje on utwory obfitujące w iście szatańskie sztuczki, są znane wszystkim miłośnikom skrzypiec. W Częstochowie artysta wykonał jeden z najtrudniejszych koncertów skrzypcowych – pierwszy koncert D-dur Niccolo Paganiniego. Najeżony trudnościami, które od niemal 200 lat spędzają sen z powiek próbującym go wykonać muzykom, dla Romana Kima wydawał się być dziecinną igraszką. Najtrudniejsze dwudźwięki, flażolety, staccata zostały wykonane ze swobodą i lekkością, która dawała pojęcie, jak mógł je wykonywać sam mistrz Paganini. Artysta wzbudził szczery podziw publiczności, a sam siebie przeszedł w wykonanym na bis utworze, który uchodzi za niemal niewykonalny: wariacjami „God save the King” Niccolo Paganiniego.
Ostatnim ogniwem cyklu były dwa koncerty kameralne. Pierwszy z nich „Skrzypce i jazz” miał wymiar szalonej jazzowej improwizacji, za którą odpowiedzialny był zespół Follow Dices w składzie: Mikołaj Kostka - skrzypce, Franciszek Raczkowski – fortepian, Jan Jerzy Kołacki – kontrabas, Adam Wajdzik – perkusja wraz z coraz jaśniej świecącą gwiazdą młodej sceny jazzowej - skrzypkiem, aranżerem i kompozytorem Stanisławem Słowińskim. Zaprezentowali autorską muzykę balansującą na granicy jazzu skandynawskiego i muzyki klasycznej. Nie zabrakło, szczególnie gorąco przyjętych przez publiczność, hubermanowskich nawiązań, w tym wariacji na temat jednego z najbardziej ulubionych koncertów skrzypcowych Bronisława Hubermana, czyli Koncertu D-dur Czajkowskiego.
Drugim były kwartety smyczkowe Haydna z op. 76 "Kwintowy" i "Cesarski" w wyśmienitym wykonaniu muzyków Filharmonii Częstochowskiej: Alicji Miruk-Mirskiej, grającej na skrzypcach Bronisława Hubermana, skrzypka Wojciecha Rota, altowiolisty Tomasza Ptaka oraz dyrektora Adama Klocka – wiolonczela, który także przybliżył historię i twórczość najstarszego z wielkiej trójki klasyków wiedeńskich w 290. rocznicę urodzin kompozytora. Koncert eksperymentalnie usytuowano w filharmonijnym foyer, co okazało się wyborem trafionym, zarówno dla wykonawców, jak i publiczności, która mogła podziwiać występujący kwartet także w odbiciu lustrzanym, dodając do wrażeń muzycznych niecodzienne efekty wizualne.